sobota, 24 października 2015

Powtórka z rozrywki

Wędrówka do motelu nie była długa. Było ich tutaj na pęczki. Szczerze to więcej było tutaj hotelów czy innych moteli niż samych mieszkań. Ludzie i istoty, które tutaj przybywały, bywały tutaj dość krótko. W przypadku Sanhyi był to tydzień.
Idąc powoli, nie śpiesząc się, oglądała każdy skrawek Nebuli, który mijała. Musiała na początku poznać teren, zanim przejdzie do wykonania powierzonego jej zadania. Chociaż powierzonego to za duże słowo. Sama się za to wzięła, jest w końcu łowcą nagród. Na dodatek nie byle jakim! Dziewczyna była jednym z lepszych. Zawsze starała się wykonać to za co dostanie niemałe pieniądze.
Weszła do budynku, którym był nieduży motelik, jak na standardy Nebuli. Słyszała, że akurat w tym może liczyć na najwyższy wymiar dyskrecji, więc jakby zaczęli jej szukać, to nie daliby rady jej znaleźć właśnie w tym miejscu. No chyba, że ktoś by się złamał, a taka możliwość zawsze istnieje. Przy recepcji powitał ją ciepły uśmiech kobiety, która tam pracowała. Była wysoka, dość szczupła i miała nienaturalnie zieloną skórę. Włosy koloru czerwonego miała spięte w dwa warkocze i wyglądała dość uroczo. Nie mogła być starsza niż dwadzieścia-pięć lat. Sanhya podeszła bliżej i popatrzyła się na plakietkę na jej koszuli z uniformu.
- Dzień dobry... Pani Sissel - odkaszlnęła, jakby poczuła się nieco skrępowana - Czy są jeszcze jakieś wolne pokoje? - dziewczyna wstukała coś w komputerze, nadal z tym samym uśmiechem. Nie był on sztuczny, więc musiała lubić swoją pracę. Czarnowłosa była ciekawa ile ludzi na Nebuli tak naprawdę kocha to co robi. Ale mimo wszystko Sanhya uważała, że praca recepcjonistki nie jest czymś z czego powinno się cieszyć.
- Tak, zostało parę wolnych. Na ile nocy? - podniosła wzrok na klientkę.
- Na sześć, więcej raczej nie zostanę - zaśmiała się, jakby chciała powiedzieć coś śmiesznego. Nie należała ona do ludzi, którzy mają jakieś wielkie poczucie humoru. Była za to bardzo cyniczna i chamska, jak miała na to ochotę.
Pracownica podała jej kluczyk do pokoju. 102. Na przedostatnim piętrze, to tylko chwila jazdy windą. Na odchodne podziękowała, nie żegnając się nawet. Nie lubiła pożegnań, nawet z tymi osobami, których nie znała.
Pierwsze piętro, drugie, trzecie... Muzyka puszczana z głośników jakiegoś nowego zespołu, który jest popularny wśród nastolatek. PING. Normalny dźwięk windy, kiedy dojeżdża się do wybranego poziomu. To nie zmieniło się od wieków i chyba się nie zmieni.
Otworzyła drzwi, ściągnęła buty i rozejrzała się po jej nowym lokum. Myślała, że będzie gorzej, a życie pozytywnie ją zaskoczyło. Sypialnia, salon łączony z kuchnią i łazienka, które były urządzone bardzo ładnie i schludnie. Za takie pieniądze to mogłaby tu nawet zamieszkać. Po chwili oględzin odstawiła walizkę do pokoju, w którym miała spać, a potem poszła wziąć szybki prysznic. Na końcu swojego odpoczynku po podróży rzuciła się na kanapę jak dziecko i włączyła telewizor. Znowu mówili o Pessoa'fracu. Syknęła. Była już tutaj kiedyś na trochę, w poszukiwaniu fortuny, więc zdążyła znienawidzić tego polityka od siedmiu boleści. Podobno, gdy jej tutaj nie było to stał się jeszcze większym tyranem. Co jak co, ale nasłuchała się trochę o Nebuli. Może właśnie dlatego wzięła tę fuchę. Wiedziała, że Verdul święty nie jest. Każdy ma coś na sumieniu, Sanhya także.
Nie wiedząc nawet kiedy zasnęła, oddając się jak nigdy w ramiona Orfeusza. 

* * *

Oczy otworzyła powoli, mrugając przy tym kilka razy flegmatycznie, jakby jej powieki były ciężkie. Przetarła oczy i rozciągnęła się, ziewając głośno. Coś było nie tak. Czuła to głęboko w duszy łowcy nagród. Jeszcze nie wiedziała co, ale było coś całkiem nie w porządku z mieszkaniem, w którym teraz przebywała. Nie wstała z kanapy. Rozejrzała się najpierw tam, gdzie mogła, a potem delikatnie podniosła głowę i popatrzyła za oparcie.
Ktoś był w kuchni.
W sumie nie musiała nad tym długo myśleć, ponieważ na wyspie były położone dwa pistolety. Dziwiło ją tylko czemu, jeśli przyszedł ktoś ją zabić, dlaczego nie zrobił tego, gdy spała. Musiała to robić bardzo mocno, skoro nie usłyszała jak ktoś wchodzi i kładzie broń na blacie.
Sturlała się z kanapy i kucając przeszła do wyspy. Wzięła delikatnie jeden z pistoletów, aby nie zrobić żadnego hałasu. Ustawiła się obok ściany. Ktoś spuścił wodę w toalecie. Dziewczyna miała już palec na spuście, gdy nieznajomy wyszedł i kierował się w jej stronę. Gdy podszedł bliżej i nie wiedział o jej obecności to zaskoczyła go od tyłu, trzymając pistolet przy, jak się okazało, jego gardle. Mężczyzna zaśmiał się i szybkim ruchem chwycił czarnowłosą za wolną rękę, a potem przerzucił ją przez ramię. Wyciągnął szybko nóż z pochwy i rzucił w nią. Na szczęście zdążyła uniknąć tego ataku, ale nie zdążyła już w niego strzelić. W międzyczasie mężczyzna chwycił za drugi pistolet, który zostawił. Mierzyli w siebie nawzajem patrząc przy tym ze wściekłością na tego drugiego.
- No, no, Sanhya, widzę, że jesteś jeszcze lepsza niż dwa lata temu. Muszę ci powiedzieć, że wypiękniałaś, a nawet tyłek masz lepszy - nie podniosła się z podłogi. Teraz dziewczyna próbowała przetworzyć to co właśnie zostało do niej powiedziane i chciała znaleźć gdzieś w głowie osobę, która mogła powiedzieć takie coś.
- Bjorn, nie spodziewałam się ciebie tutaj - uśmiechnęła się szyderczo, jakby chciała z niego zakpić. Nadal celowali w siebie, chociaż się znali.
- Widzę, że blizny na twojej pięknej buźce się już zagoiły - syknęła i zmieniła szybko wyraz twarzy. Nienawidziła go za to. To nie tak, że się kiedykolwiek lubili, ale po ich walce znienawidziła go jeszcze bardziej. Oszpecił ją na całe życie i nic nie mogła z tym zrobić.
- Dobra, skończ i lepiej mów czego chcesz, bo na herbatkę to ty tu raczej nie wstąpiłeś.
- Przyszedłem z propozycją. Może najpierw odłożymy broń i siądziemy sobie przy tej herbatce, tak na uspokojenie? - cały czas patrzył się na nią z tą wyższością, z którą się patrzył odkąd się znali.
- Nie kpij sobie ze mnie tylko mów - docisnęła mocniej palce do spustu, żeby go nastraszyć. Teraz mu się przypatrzyła bardziej. Niewiele się zmienił. Trochę wydoroślał z twarzy. Był wysokim i postawnym mężczyzną. Ciemnobrązowe włosy, zielone oczy i wiecznie kilkudniowy zarost. Dalej wyglądał jak ten osiemnastoletni szczeniak, tylko jego twarz stała się bardziej męska. Był ubrany w czerwoną koszulę w kratę, czarne dopasowane spodnie i czarne buty wojskowe. Na plecach miał jeszcze założone kabury z szelkami.
- Może najpierw zaczniemy od czegoś innego skoro - zmierzył ją bezczelnie wzrokiem - jesteś już prawie naga - przez to wszystko czarnowłosa zapomniała, że po tym jak wzięła prysznic ubrała się w czarną koszulkę i czarne majtki. Z charakteru Bjorn też nic się nie zmienił. Nadal szczeniak z marnymi tekstami na podryw. Raczej już nie dorośnie.
W końcu opuściła broń. Ktoś musiał być pierwszy, bo dobrze wiedziała, że mogli tak stać do usranej śmierci. Wstała i usiadła na wyspie kładąc przy tym na nią pistolet.
- Nie bądź głupi jak zawsze, tylko mów czego chcesz - zmieniła swój wyraz twarzy na neutralny. Skrzyżowała ręce na piersi. Nie chciała pokazywać tego, że nawet cieszy się, że to on, a nie ktoś inny. Zawsze mógł być to jakiś wynajęty płatny zabójca, a to tylko Bjorn, łowca nagród, jej ukochany sprzed lat, osoba, która ją oszpeciła i zdradziła. Zawsze pachniał ładnie męskimi perfumami, to się dalej nie zmieniło.
- Słyszałem, że chcesz zgarnąć nagrodę za Verdula...
- No nie mów mi, że przyjechałeś tu za mną, bo chcę zdjąć tego człowieka.
- W sumie to tak. Chciałbym ci pomóc - Sanhya zaśmiała się na głos.
- Nie rozśmieszaj mnie, no chyba nie bezinteresownie.
- No nie, nagroda jest na tyle duża żebyśmy się mogli podzielić, a pomoc w tym na pewno ci się przyda.
- I ja mam ci wierzyć? Już raz mnie wykiwałeś - czemu miałaby znowu mu zaufać. Pewnie wykiwałby ją znowu i uciekł z całą nagrodą albo zabiłby ją gdzieś po drodze i uciekł z całą nagrodą. Tyle możliwości, a tak mało czasu do zastanowienia.
- Przysięgam na mały palec, że tym razem cię nie oszukam - zrobił sztucznie zamyśloną minę i głupi uśmiech - Jak sto tysięcy poprzednich razy - wyciągnął w jej stronę mały palec prawej dłoni.
Na początku dziewczyna nie mogła się zdecydować. Chwilę patrzyła się mu głęboko w oczy, próbując odczytać jakie są jego prawdziwe zamiary. W końcu jednak zdecydowała się ponownie być jego partnerką w interesach. Po prostu Bjorn miał coś w sobie takiego, że nie dało mu się oprzeć, nawet po tych wszystkich zdradach i przyjęciu zadania na zdobycie jej głowy za dużą sumę pieniędzy. Był dwulicowy, ale gdzieś w głębi serca Sanhya wierzyła, że się zmienił na lepsze.
Chwyciła małym palcem jego mały palec z wyczuwalną lekką nieufnością. Jednak czuła, że chyba znowu popełniła błąd.